po 5 godzinach snu (bo lekka bezsenność) wstałam do pracy!
zjadłam śniadanie -----> bułkę z żółtym serem polaną ketchupem (wiem...wiem, ale "jeśli ktoś jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem")
w pracy się trzymałam (a nie mam łatwo, pracuje we włoskiej restauracji)
na lunch ----> banana
potem ---> kromka chleba
w domu już tylko czekał na mnie późny obiad ---> grillowana pierś z kurczaka, ziemniaczki i sałata+sos vinaigrette (mój mąż robi najlepszy, nie z torebki)
potem kawa z nowego zaparzacza....hm....
2 łyżeczki cukru, mleko i niczego więcej nie chce, nie potrzebuje, to jest to, co zwieńczy mój dzisiejszy trud!
wracam do kuchni....
cały plan wziął w łeb....został ostatni noworoczny kawałek jabłecznika!
ZJADŁAM ! ! !
Pytanie dnia:
Czy lepiej by było gdybym go nie zjadła, czy też lepiej, że zjadłam....bo już nie kusi? ? ?
nie można się zadreczać :) pozatym co miałas go wyrzucić ? musiał zostać zjedzony :)
OdpowiedzUsuńHmm, gdybyś zjadła go o poranku, miałabyś cały dzień na jego spalenie (bo rozumiem, że zrzucasz kg), z drugiej jednak strony, znalazłaś do dopiero wieczorem i tak jak wspomniała poprzedniczka - nie byłoby dobrym, gdyby się zmarnował, więc jak dla mnie postąpiłaś słusznie :D
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, nie ma co odmawiać sobie wszystkiego, bo któregoś dnia nie wytrzymasz i zamiast jednego kawałka zjesz całą blachę i wtedy dopiero będzie problem.
dokładnie....takie małe grzeszki nas tylko nas motywują do wytrwania w postanowieniach! pozdrawiam :-)
Usuń